Żywe kraby w ostrygach – smakołyk czy obrzydliwość?

Ostrygi to smakołyk, który powinien być spożywany na świeżo. Bardzo, bardzo świeżo – bezpośrednio przed przygotowaniem powinny być żywe, te o otwartych skorupkach od razu się odrzuca. Do Polskich restauracji potrafią przelecieć 17 tysięcy kilometrów. I czasami przywożą ze sobą…pasażerów.

Zaops ostreus to malutki krab, nazywany też po angielsku krabem groszkowym (pea crab) lub ostrygowym (oyster crab). Ten mały skorupiak jest kleptopasożytem, co oznacza, że żyje pasożytując na innych stworzeniach, podbierając im jedzenie. Ten konkretny maluch na swoje ofiary wybiera małże i ostrygi, szczególnie lubując się w tych drugich. Samice wchodzą do środka ostryg i żyją tam, podbierając im filtrowane pożywienie. Nie uszkadza on zasadniczo swoją obecnością samej ostrygi, chociaż czasami zdarzy się, że naruszy jej skrzela, albo będzie podkradał za dużo pokarmu, co sprawi, że ostryga nie będzie w najlepszej kondycji.

Kraby są naprawdę malutkie.

Kraby są naprawdę malutkie.

Ale ponieważ ostrygi do restauracji transportuje się żywe, to i kraby takie są. Goście, którzy zamawiają surowe ostrygi, mogą więc natknąć się na niemiłą niespodziankę.

Tylko czy rzeczywiście jest ona niemiła? W wielu miejscach te malutkie kraby uważane są za smakołyk i rzadki rarytas. Co więcej, znalezienie zaopsa w swoim talerzu ma jakoby przynosić szczęście. Są specjalne przepisy na wykorzystanie większej ilości tych zwierzątek, ale większość osób po prostu sugeruje zjedzenie ich razem z ostrygą. Mają one smakować lekko krewetkowo i dodawać aromatu całej potrawie, przyjemnie pękając na języku.

Jeżeli nigdy nie trafiliście na taki dodatek do swoich ostryg to może to wynikać z kilku rzeczy. Po pierwsze – są one dość rzadkie. Po drugie – te kraby występują w ostrygach poławianych najczęściej w cieplejszych wodach. I wreszcie po trzecie – kucharze, którzy otwierają ostrygi, często wyrzucają po prostu te zamieszkałe. Obawiają się, że klient poczułby obrzydzenie i odesłał całe danie do kuchni. Wielu z nich po prostu…samemu zjada przysmak. Większości klientów jednak chyba to nie przeszkadza – w internecie sporo jest zdjęć tych maluchów razem  z relacją nieszczęśliwego konsumującego, który zarzeka się, że ostryg już nie tknie.