Top 10 - ulubione miejsca
w Krakowie -
Mateusz Kołek

Miłośników grafik artysty Mateusza Kołka ciągle przybywa, choć może nie wiedzą, że Fish Market z Youmiko czy zezowaty tygrys w Taju to dzieła jego autorstwa. Prace Mateusza ozdabiają ściany w najlepszych krakowskich knajpach, a także w domach fascynatów dalekiego wschodu. On sam wciąż lata do Azji po inspiracje, a potem tworzy w swojej pracowni w Krakowie. Dokąd chodzi? Oddajemy głos Mateuszowi!

Mam tak, że chyba jestem dość wybredny, ale jak już pokocham, to będę chodził tak długo, aż się z ludźmi z nowo pokochanego miejsca napiję. No więc pokochałem:

Mateusz Kołek zaprojektowal dla Taja aż 19 dedykowanych grafik. Zezowaty tygrys skradł nasze serca!

MEAT&GO

Ich reuben skradł mi serce jeszcze w czasach, kiedy Agnieszka i Jacek raczyli nim raz na dwa tygodnie lub rzadziej w Okrąglaku. Dodatkowo pojawiał się wtedy „spod lady”. Są jedynym miejscem, dla którego chodzę na Dolnych Młynów. Kocham za mistrzowskie podejście do mięsa, trzymanie tej jakości od lat i najlepsze anegdoty w mieście.

KARAKTER

Tych znów za odwagę. Mule z żurkiem- no działają! Tatar z koniny- jasne. Żołądek strusia- dlaczego nie? Do tego prześwietna ekipa z opanowaną do perfekcji sztuką sprawiania, że mimo tego wariactwa na talerzu poczujesz się swobodnie. No i Maciek z winami od Josepha.

NATURALIŚCI

No właśnie. Joseph i jego wina, czyli Naturaliści. Średnio winny byłem, zanim się z winami Josepha poznałem. Trzeba było zapomnieć o tym, co się wiedziało o merlocie, chardonnay i primitivo. Te tu to zupełnie inna bajka. Kocham jego pomarańczowe, biodynamiczne, długą macerację.

ŻONGLERKA

i Szymon. To miejsce już w samej nazwie jest bezkompromisowe. Kocham, za świetną, krótką, ale do ostatniego szczegółu dopracowaną kartę, wina i to, że nigdy nie wiesz, czy wchodząc tam na kawę o 12 wyjdziesz tego samego dnia.

Euskadi Kuchnia Baskijska – restauracja w Starym Podgórzu

EUSKADI

Po baskijsku, więc kładą ogromny nacisk na jakość produktów. Ulubione krewetki w Krakowie chrupią lepiej niż niejedna tempura, krab miękkoskorupki malowniczo przycupnął pod listkiem rukwi wodnej (?) w kałuży bisque, wieprzowina iberico.

RAMEN PEOPLE

Ich przez dziesięć godzin gotowany tonkotsu smakuje tak dobrze jak ten pierwszy, jak mi się przez długi czas wydawało, niedościgniony wzór.

PIĘKNY PIES

Właśnie wybiera się na trzeci spacer i wiadomo, że każdy ma swoją opinię, który z nich był najlepszą odsłoną (wiem, wiem, ten na Jana), ale ja kazimierski chaos zawsze będę utożsamiał z tym z Bożego Ciała. Tam spotkał mnie zaszczyt oblania własnym piwem przez legendarną Basię oraz śpiewania „Pieśni o Małym Rycerzu” z gwiazdą polskiej poezji. Na pewno będę chodził do czwartej odsłony.

RANNY PTASZEK

wylądował po sąsiedzku. Z okna widok na gotycki kościół św. Katarzyny, a na talerzach moje ulubione śniadania w mieście. Dużo umami, zdrowia i miłości do gotowania w tym miejscu.

Chirashi (rozsypane sushi) w Youmiko – miseczka pełna najlepszych ryb i ciepłego ryżu

YOUMIKO SUSHI

Przyszedłem tam kiedyś w niedzielę licząc na super rybę. Okazało się, że najlepsze sushi w kraju jej nie potrzebuje. To co chłopaki robią z warzywami, to jest czysta alchemia. No a jeśli masz ochotę na pstrąga, czy krewetkę, zakochasz się w nich jak ja.

A PO DZIESIĄTE…

Na koniec miejsce tak bliskie mojemu sercu, że zostawiłem tam pewnie większość wątroby. Chodzi o pewną knajpkę w sercu Kazimierza, gdzie niespieszni barmani uraczą mniej lub bardziej wyszukaną szpilą, a po wspólnych bojach mogą stać się drugą rodziną. To miejsce nigdy nie musiało się martwić trendami. Przychodzą tam licealiści na pierwsze nielegalne papierosy i mleko z syropem różanym, emeryci przeglądający albumu ze starą fotografią i cała masa ludzi, z którymi weekend może trwać dziesięć lat. Tam nieraz czyściłem długi chromowany bar, rozmawiałem o sprawach ważkich i błachych oraz śpiewałem „Celinę” lub „Bohemian Rapsodhy”. Kocham na zawsze.

Mateusz Kołek

Bonusowo 11.

Miejsce, które jeszcze do niedawna było, ale już prawie nie ma. Józefińska 9 z galerią fundacji Pamoja. To dwa lokale, z których jeden do niedawna zajmowała Pat Guzik. Pobawiliśmy się tam w zaprojektowanie i urządzenie wnętrza, malowanie muralu. Z założenia była to dwumiesięczna przygoda pop-upowa, ale przez te dwa miesiące wydarzyło się tam tyle pięknych rzeczy, że jeszcze bardziej pokochałem Podgórze. Obok nadal funkcjonuje galeria fundacji ze swoją wariacką, niepohamowaną energią wychodzącą z prowadzącego ją Adama.

Mateusz Kołek – mateuszkolek.com

W tym artykule: