Surfer
burgery i śniadania
w Magnolii

Kto ma już dosyć tej mroźnej zimy i oddałby wszystko, aby choć na chwilę przenieść się w tropiki? Siedzieć pod palmą i pyszne jedzonko popijać orzeźwiającym mojito? Otóż nie trzeba lecieć nigdzie daleko, wystarczy odwiedzić Surfera w Magnolii.

Oczy was nie mylą, pomimo tego jak surrealistycznie to brzmi, w galerii handlowej można znaleźć najlepszy surferski spot w mieście i w dodatku spróbować wyśmienitych burgerów. To wszystko dzięki Mateuszowi Zielonce, zwycięzcy szóstej edycji MasterChefa. Miłośnik deski, zarówno snowboardowej jak i surfingowej współtworzy miejsce oddające jego pasję do sportów oraz gotowania. Aby przekonać się jak mu to wyszło, musicie pójść i sprawdzić sami, poniżej kilka naszych argumentów, dlaczego warto. 

Wnętrze Surfera – ciekawe lampy i deski do surfowania na ścianach.

Znajdzie się też miejsce dla dwojga.

Tak surferskiego klimatu, jaki panuje w tym lokalu, nie ma chyba nawet w Chałupach – polskiej stolicy surfingu. Mateusz tworząc menu inspirował się nie tylko bałtyckim wybrzeżem, ale również odległymi miejscami na świecie, gdzie próbował poskromić fale na deskach, które dzisiaj ozdabiają wnętrze burgerowni. Wystrój lokalu jest minimalistyczny, spójny i przemyślany, a zarazem bardzo przyjemny w odbiorze. Można się w nim wygodnie rozsiąść na szerokiej zamszowej kanapie i podziwiać designerskie lampy, wyglądające jakby chwilę temu jeszcze oświetlały jakieś portowe miasteczko. Połączenie jasnego drewna, z palmami i pozytywną muzyką w tle, sprawia, że odpływamy na fali egzotycznych wspomnień i na chwilę zapominamy o szarej rzeczywistości.

Menu

Obeznanie szefa z surferską kulturą jest widoczne nie tylko we wnętrzu restauracji, ale także w menu. Nazwy wymienianych burgerów zainspirowane są najsłynniejszymi miejscami do uprawiania tego sportu. Lektura karty Zielonki to zarówno zmaganie się z wyborem najbardziej kuszącego dania jak i podróż po świecie, albowiem do każdej pozycji przypisane są współrzędne geograficzne i wysokości fal jakie występują w opisanych spotach. Tajemnicze nazwy kryją burgery złożone z wołowiny od lokalnych dostawców, warzyw od regionalnych rolników oraz bułek wyrabianych w Chlebotece. W rezultacie połączenie takich składników z pasją włożoną w ich przetworzenie zmienia prostą kanapkę w przypływ fali pełnej głębokiego smaku. Aż chce się krzyczeć „Hel yeah” czyli nazwę burgera stworzonego na bazie idealnie wysmażonego dorsza z dodatkiem sosu tatarskiego. Każdy wielbiciel mięsa, który znajdzie jeszcze miejsce w brzuchu po zjedzeniu sycącej kanapki podanej z młodymi ziemniaczkami z masłem czosnkowym i koperkiem, powinien spróbować wersji wegetariańskiej. Tu tradycyjny kotlet wołowy został zastąpiony buraczano-jaglanym, a jego smak podkreśla jabłko i sos śliwkowy. Jeżeli ktoś nie jest wielbicielem burgerów i nasz opis nie zmienił jego zdania, to w menu czekają na niego 4 różne sałatki, które powinny smakować jeszcze lepiej popijane jednym z drinków lub domowym winem (schłodzonym lub grzanym).

Śniadania

Codziennie już od 9 rano uśmiechnięci kelnerzy serwują (a może surfują) apetyczne śniadania do których, wybrana kawa kosztuje tylko złotówkę. Osoby bardzo głodne powinny poskromić falę awokado „Avo Wave” czyli żytnią kanapkę złożoną z jajecznicy z 3 jajek, awokado i pomidorów na dwa sposoby. Wartym skosztowania jest również doskonały, marynowany na miejscu gravlax z dzikiego łososia atlantyckiego, posypany koperkiem i podawany na bajglu z awokado i serkiem philadelfia. Dla tych co nie przepadają za kawą są zimowe i zdrowe napary, np. na bazie mięty, cynamonu, miodu i limonki.

Surfer
ul. Legnicka 58, Magnolia Park, 1 piętro
pon-sb 9:00-21:00, nd 12:00-18:00

https://www.facebook.com/surferpl/