Długo wybieraliśmy się do tego miejsca. Z pewnością nie pomagała w tym lokalizacja, która z wizyty w Stole na Szwedzkiej czyniła niemalże międzynarodową podróż, skrót myślowy pojawił się pewnie w związku z bliskością portu lotniczego. Ale w końcu się udało! I trzeba przyznać, że w Stole na Szwedzkiej poczuliśmy odświeżenie, zupełnie jakbyśmy jednak na chwilę wybrali się w podróż tam, gdzie gastronomia rozwija się w nieskrępowanej niczym wolności.
Po wizycie w Stole na Szwedzkiej pojawił się kolejny dylemat, jak rzetelnie opisać miejsce, które w tak dosłowny sposób, każdego dnia, ba nawet dla każdego gościa, jest innym miejscem. Rękawica została rzucona ze względu na zasadniczą zasadę tutaj panującą – nie ma stałego menu. To, co zjecie w restauracji na Szwedzkiej ustalane jest po tym, jak zajmiecie miejsce przy stole, porozmawiacie z szefem Grzegorzem Firkowskim zdradzając mu na co macie ochotę, czego nie lubicie lub jeść nie możecie, a potem dacie chwilę kuchennej ekipie. Nim się obejrzycie, czyli w jakieś dwadzieścia minut, z otwartej kuchni trafią przed Was pierwsze talerze.
Stół na Szwedzkiej działa już od ponad dwóch lat, a nuda, to słowo, które zupełnie nie łączy się z usposobieniem prowadzącego go Firkowskiego. Bądźcie przygotowani na wulkan energii, którego ulubionym stanem jest ciągła zmiana. W jego kuchni również nie ma miejsca na monotonię, dlatego ściąga do niej i przetwarza absolutnie egzotyczne produkty, takie jak: kangur, struś, rzadkie gatunki ryb, azjatyckie grzyby, przyprawy z całego świata, ale też mało znane polskie składniki. Wszystko to odmieniane przez stylistyki kuchni świata, dekonstruuje i układa na nowo w absolutnie zniewalające dania. Na naszym stole wylądowały na przykład: struś z dipem chilli i mango, kimchi z białej kapusty z tahini i płatkami chilii, stek z musem z borowików i truflami, bakłażan z pomidorami i szafranem, jogurtem i palonym masłem, ceviche z okonia morskiego, halloumi z soczewicą z pesto rosso, kuskus jerozolimski z granatem, bataty z pudrem z orzeszków ziemnych, tajska sałatka i jeszcze kilka innych. Każde zupełnie inne, przyprawione w odmiennym klimacie, usatysfakcjonowały także współbiesiadujących z nami wegan. Razem około 13-14 talerzy, za które w sześć osób zapłaciliśmy nieco ponad 500 zł, przy czym wypiliśmy jeszcze trochę wina. A więc wizyty tutaj wstrzymywać nie powinna również kwestia wysokości rachunku, której do samego końca nie można zweryfikować z kartą menu, bo w Stole na Szwedzkiej, jak na poziom unikalności doświadczenia, ceny są śmiesznie niskie.
Nie opowiemy Wam historii o tym, jakie menu czekać będzie na Was w stole, ale za to możemy przekazać 4 najważniejsze zasady, którymi warto kierować się odwiedzając to miejsce.
#warto wiedzieć
Wybierając się do Stołu na Szwedzkiej warto być świadomym swoich kulinarnych upodobań. Co chcemy zjeść fajnie jest zasugerować nawet już przy robieniu rezerwacji stolika. Wtedy jest szansa, że szef kuchni zdobędzie dla Was niespotykane mięsa, warzywa, owoce. Zdecydowanym głosem wskazujcie też produkty, czy potrawy, których nie chcielibyście, by trafiły na Wasze talerze, uwierzcie, to procentuje staysfakcją po posiłku.
Pewnym mankamentem miejsca jest karta alkoholi, którą dostajecie przed kolacją. Nie są to może wyszukane, kolekcjonerskie butelki, ale warto, by pasowały do tego, co będziecie jeść za chwilę. Sprawę dobrania wina utrudnia fakt, że nie ma się pojęcia, jakie dania za chwilę pojawią się na talerzach przed nami i nasza wiedza o winie na niewiele się tutaj zda. Pomocnym byłaby sprawna komunikacja kuchni z obsługą i sugestie związane z doborem wina – mamy nadzieję, że pojawią się następny razem.
#warto otworzyć głowę
Wszyscy dookoła nabijają Wam głowę trendami w gastro, karmią się tym media, restauratorzy i producenci. I w ten sposob zapędzamy się w kozi róg, uważając, że mądra kuchnia, to na przykład wyłącznie lokalne, sezonowe produkty i pierwotne techniki kulinarne. Przekraczając próg Stołu na Szwedzkiej, dajcie sobie spokój z tymi schematami i przygotujcie na prawdziwą kulinarną postmodernę, w której mieszają się setki lat wielu kultur kulinarnych, a produkty przyjeżdżają z odległych zakątków świata.
#warto się dzielić
Tak jak istotną sprawą dla szefa Firkowskiego jest spotkanie i rozmowa z gośćmi, równie ważne jest dla niego, by czas spędzony przy stole był momentem współdzielenia się doświadczeniem, wrażeniami i jedzeniem z towarzyszącymi Wam bliskimi. W związku z tym swoje dania serwuje na dużych talerzach na środek stołu. Zapewniamy, że Stół na Szwedzkiej, to miejsce do zasiedzenia się, więc chęć na coraz więcej i więcej dań, pójść może w parze jedynie z ideą sharing is caring. Skrzyknijcie zatem ekipę ukochanych foodies!
#warto pamiętać o rezerwacji
Raczej nie spodziewajcie się, że do Stołu na Szwedzkiej wejdziecie z ulicy – przynajmniej dwa tygodnie wcześniej zarezerwujcie stolik i czas, by móc delektować się chwilą.
Stół na Szwedzkiej
ul. Szwedzka 17 a
wt-pt 14:00-21:00
sb-nd 12:00-22:00
Facebook https://www.facebook.com/stolnaszwedzkiej/