Restaurant Week Silesia za nami. Poziom w lokalach był bardzo różny. Odwiedziliśmy sześć miejsc: Villę Gardenę, Okonomiyaki Yo!, Słowiankę, Well Done, Pod Wiązem i Królestwo. I wybraliśmy nasz top of the top. Oto przed Wami najpyszniejsze dania, jakie mieliśmy okazję zjeść!
Na początku założyliśmy, że wybierzemy po jednym daniu z każdej kategorii. Ale już po pierwszych dwóch kolacjach wiedzieliśmy, że będzie to niemożliwe. Dlatego zwycięzców naszego subiektywnego rankingu jest więcej.
#1 Przystawka
Nie ma co owijać w bawełnę – w tej konkurencji wygrywają zupy. Dawały nam silną rozgrzewkę na początek, zaostrzały apetyt i świetnie smakowały. Mistrzowski barszcz czerwony, który zjedliśmy w Słowiance przeniósł nas do babcinej kuchni. Doskonale zbalansowane smaki słodki i kwaśny, moglibyśmy taki barszczyk codziennie! W środku uszka z wędzonymi ślimakami – fajna niespodzianka.
Druga zupa-hit to krem z topinamburu z Villi Gardeny. Pierwsza łyżka – hmmm, dziwny…, druga łyżka – całkiem w porządku, trzecia łyżka – Boże, jakie to dobre! Kawałki chrupiącego jabłka, kąski topinamburu i płatki cebulek perłowych, czysta perfekcja jednym słowem.
#2 Danie główne
Przy tej kategorii ożywione dyskusje trwały do ostatniej chwili, bo nie mogliśmy się zdecydować. W końcu jednak stawiamy na Azję. Menu w Okonomiyaki Yo! zdominowało, bez zaskoczeń, właśnie okonomiyaki. Pyszny, pełen umami omlet rodem z Hiroszimy, pieczony na płycie był przesmaczny. Z mnóstwem dodatków, takich jak płatki tuńczyka bonito, jajko czy makaron został aż przez 4 osoby okrzyknięty królem tej kolacji.
Pozostajemy w azjatyckich klimatach i w Królestwie stawiamy na pad thaia. Pikantny smażony makaron, u nas w wersji z kurczakiem, choć można było wybrać tofu (fajny pomysł!) został doprawiony słodko-kwaśnym sosem na bazie tamaryndowca. Całość uzupełniały nasze ukochane orzeszki ziemne. Bardzo przyjemne, lekkie danie, na które chętnie byśmy do Królestwa wrócili.
#3 Deser
Naszą słabość do deserów już znacie. Nie zdziwi Was więc pewnie fakt, że smakowało nam (prawie) wszystko. Ale co najbardziej? Otóż jest taki jeden deser, który ustawił poprzeczkę tak wysoko, że żaden inny już do niej nie doskoczył. Było to cudo zaserwowane w Villi Gardenie, czyli deser z chrupkim, słodziutkim i jakby musującym plastrem miodu, białą czekoladą, kwaśną śmietaną i nutami pomarańczy. Absolut.
Chcielibyśmy wyróżnić w tym miejscu jeszcze jeden deser, za jego intrygujący, nietypowy smak. Chodzi o sernik zjedzony w Słowiance. Pomysł, żeby połączyć ser z borowikami wydawał nam się ryzykowny, ale wyszło z tego rewelacyjne ciasto z lekkim posmakiem lasu w tle. Brawa za odwagę!
A jak tam Wasze wrażenia z tej edycji Restaurant Week Silesia? Co dobrego zjedliście? Dajcie znać, które miejsca powinniśmy przetestować podczas następnych edycji!