Kulinarne trendy z 2016, o których już chcemy zapomnieć

Przeglądając sobie dzisiaj ścianę facebooka, wpadł mi w oko podobny artykuł, stworzony za oceanem. Pomyślałam, że w końcu Polacy nie gęsi, i przecież też trendy śledzą, co więcej czasami ślepo za nimi podążają. Doceniam więc coraz więcej inicjatyw opierających się o kuchnię etniczną, coraz to znakomitsze koktajle i podawanie posiłków na pięknej porcelanie. Jest jednak kilka rzeczy, na których nie polecałabym się wzorować. Wraz z całą redakcją mamy nadzieję, że szybko przejdą do historii.

plik_000-7-kopia

Typowe złe wykorzystanie łupków, zdjęcie autentyczne z prywatnej kolekcji autorki

Łupki

Nie wiem czy to trzeba tłumaczyć? Te piękne k a m i e n n e podkładki (tak – to nie są talerze, zapewniamy!) są perfekcyjne do podawania sushi czy przekąsek. Ale czy dobrze kojarzy się Wam skrobanie kamieniem o kamień? Dlaczego więc układacie na nich potrawy, które wymagają użycia sztućców?! Ich płaska forma także powinna zapalić Wam w głowie światełko – wszakże talerze mają ranty nie bez powodu.

Pseudo fine dining

Kolorowe mazie na talerzu i zminiaturyzowane porcje nie zakryją braków technicznych. Kiedy najlepsi szefowie kładą niewielki, ale perfekcyjny kawałek mięsa – to wystarcza. Kiedy za taki sam kawałek, zabity temperaturą i kto wie czym jeszcze, mam zapłacić kilkadziesiąt złotych, to zaczynam mieć dosyć „aspirujących” miejsc.

Dekonstrukcje i espumy 

Po co rozdzielać coś, co tworzy razem idealną całość. Z drugiej strony krem serowy to nie dekonstrukcja sernika tylko krem serowy! Razem z mchem, ciastem z syfonu i galaretkową rosą – przepadnijcie – bo ani to nie ma smaku, ani nie wygląda (prywatnie jednak jestem fanką jadalnej ziemi, chociaż czy nie prościej nazwać ją czekoladową kruszonką?).

Lokalnie i sezonowo

Uwielbiam miejsca, które mają swoją filozofię. Pięknie można o nich pisać, a na talerzach czuć jakość. Gdańska Metamorfoza, Wrocławski Warsztat czy Gęś w Dymie z Laskowej, to przykłady miejsc, które faktycznie z tą filozofią mają wiele wspólnego. Ale to chyba na tyle słodzenia. Dla przerażającej większości restauracji ta sezonowość to dwa dania z dynią na jesieni i jajko ze szparagami na wiosnę. Do tego pstrąg ojcowski i można trąbić w social mediach – patrzcie jacy jesteśmy regionalni!

Dynia

Po przeżyciu obecnej jesieni zaczęłam być przekonana, że dynia to jedyne warzywo, które jesień składa nam w darze. A jak dynia to tylko mleko kokosowe, imbir i batat.

Policzki 

Niedrogie, a smaczne. To wystarczyło aby policzki wyskakiwały z każdej nowoczesnej karty. Szkoda, że są praktycznie niezjadliwe (zalepiają usta lepkim, tłustym filmem), kiedy źle przygotowane. A jeżeli można je dostać prawie wszędzie, to na te słabo przyrządzone można trafić zdecydowanie zbyt często.

Lody rzemieślnicze

Nie mam nic do dobrych lodów, ale nazywanie co drugiej lodziarni rzemieślniczą zakrawa o słaby żart. Szczególnie, że robimy się świadomi – ciężko nam wmówić, że polewa czekoladowa to prawdziwa czekolada, a tani sos toffee to słony karmel. Sorbety bez smaku? Rzemieślnicze tak bardzo.

Jadalne kwiaty

Tak jak nie jest przyjemne jeść miętę z oscypkiem (autentyk), tak samo mało przyjemne jest gryzienie pikantnych kwiatów i liści nasturcji w byle jakim deserze. O ile spróbowanie jadalnej pelargonii wspominamy z zachwytem, a mały kwiat ogórecznika potrafi świetnie doprawić potrawę, o tyle sypanie potraw i napojów ilością kwiatów, która wystarczyłaby na osiem procesji w Boże Ciało, jest sporą przesadą.

Jedzenie, które udaje inne jedzenie

W tej dziedzinie perfekcyjni są mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. W tej chwili za oceanem trwa faza na cronuty, pizza bajgle, wszystko z mac & cheese. Takie portale jak Tasty i Buzzfeed wręcz bombardują nas jedzeniem w jedzeniu, udającym inne jedzenie. Na początku całkiem miło się to oglądało, ale teraz nie możemy na to patrzeć nawet na kacu. Tłuste, przesadzone i wcale nie smaczne. Dlaczego nie możemy pozostać przy klasyce? Jak długo będzie próbowali nam wmówić, że połączenie sushi z kuchnią meksykańską to dobry pomysł?

Przeładowane słodycze

Chyba jedyny trend, który bardzo szybko przyczłapał do nas z USA. Jeszcze dobrze się nie zadomowił, a już mamy go po dziurki w nosie. Mowa oczywiście o przesadzonych deserach. Dobry kawałek NY Cheesecake to świetny pomysł na podwieczorek. Ale góra sodowych pancakes, zalanych Nutellą i posypanych warstwą Oreo to horror dla żołądka i dobrego smaku. Swoją drogą dodawanie Oreo do wszystkiego także powinno być zakazane. Tak samo jak te modne shakes, z których wylewa się bita śmietana i czekolada.

Jarmuż 

Nie wiem kto wpadł któregoś pięknego dnia na pomysł, żeby wmówić wszystkim, że jarmuż jest smaczny. To prawda – bywa zjadliwy, ale tylko blanszowany albo spod noża wybitnego szefa. Zaś smażony przestaje być zdrowy – czemu więc nam to robicie? Surowe liście nie mają smaku, są tekturowe i okropne.

Większość wymienionych rzeczy da się lubić, pod warunkiem że zostaną nam podane z głową! Listy nie stworzyłam sama – pomagali mi redaktorzy haveabite, szefowie kuchni i znajomi. Może to czas, żeby życzyć sobie aby rok 2017 był uboższy w takie niuanse?