Jesień we Wrocławiu rozpoczęła się serią otwarć, które dają nadzieję na przetrwanie nadchodzącej zimy. Jest wśród nich miejsce mające w swoim DNA zapisaną znaczną dawkę słońca – mowa o Martim, które przy wrocławskiej marinie od niespełna miesiąca serwuje kuchnię portugalską.
Martim otworzyło się z potrzeby serc Paulo, jego polskiej żony Magdy i Nuno, serc, w których pobrzmiewa fado i których wielką potrzebą jest opowiedzieć wrocławianom historię smaków, które pamiętają z ojczystych stron. Szef kuchni Nuno Matos postanowił w tym kulinarnym storytellingu połączyć dwa wątki: smaki, które pamięta z domu rodzinnego i wielką historię portugalskich odkryć geograficznych. Karta dań została w Martim podzielona na petiscos – małe przekąski do wina, startery, dania główne i desery. Przy wszystkich znajdziecie informacje, z jakich kolonii portugalskich pochodzą inspiracje na daną pozycję. To dzięki Martim jest szansa, by spróbować ultra delikatnej krewetki tygrysiej zestawionej z ostrym i aromatycznym curry w stylu rodem z Goa. Są też talerze tylko z pozoru proste, takie jak ziemniaki z emulsją z bacalhau (kultowy dla portugalskich kulinariów suszony dorsz) – po pierwsze wymagające długiego czasu przygotowania, po drugie zaskakujące poziomem głębi smaku. Szef kuchni żongluje również konwencjami – łączy comfort food bliski portugalskiej codzienności z nowoczesną wizją kuchni z międzynarodowymi wpływami.
Dlatego Martim to miejsce uniwersalne – dobre zarówno na takie chwile, kiedy chcecie rękami zajadać tłuściutkie petiscos, takie jak orzechy brazylijskie w otoczce z curry, serowe bułeczki z Azorów (pão de gueijo), czy wspólnie pałaszować cataplanę (potrawka z owoców morza i warzyw przygotowana w specjalnym miedzianym naczyniu o tej samej nazwie, które w Martim również trafi na wasz stół) lub na specjalne okazje, kiedy ucztę zaczynacie od bąbelków w kieliszku i ostryg w sosie mignonette, a później zamówiacie tuńczyka w brazylijskim sosie moqueca. Nieważne, czy mówią wam coś te nazwy i czy kiedykolwiek byliście w Portugalii lub jej dawnych koloniach, jedno jest pewne jakość owoców morza i pomysł na serwowane tutaj dania nie ma sobie równych we Wrocławiu, dlatego skierujcie tutaj swoje kroki za każdym razem, kiedy macie ochotę na jedzenie jakościowe pod względem produktu i koncepcji.
Ważnym elementem Martim jest bar, który zgodnie z zapowiedzią właścicieli, będzie rozwijany. Na ten moment możecie napić się tutaj: Caipirão – portugalskiej wersji caipirinha oparta o Licor Beirão, Passionate Vanilla Kiss – aby cieszyć się ostatnimi dniami złotej jesieni, czy Cosmo Champagne Cocktail. Tak jak w Portugalii, również w Martim ważne jest wino – to sprowadzane jest bezpośrednio od producentów z portugalskich regionów Dão, Douro, Vinho Verde i Alantejo. Możecie próbować do woli, bo wśród nich jest spory wybór win na kieliszki.
Martim to koncept zbudowany na motywie morskich podróży. Któż więcej wie o nich, niż Portugalczycy, którzy w czasach wielkich odkryć geograficznych przemierzyli pół Świata? Podróże łączą się z lokalizacją restauracji – apartamentowiec, na parterze którego umościł się Martim został zbudowany na wodach Odry. Gra z tym symbolem trwa również jeśli chodzi o nazwę. Musicie wiedzieć, że Martim to po portugalsku zimorodek, a zatem ptak, który wije swe gniazda nad brzegami rzek i który odbywa podróż, by zimować w ciepłych krajach. BUCK.studio w dizajnie wnętrza również podkreśliło bryłę i lokalizację budynku poprzez użycie we wnętrzu detali nawiązujących do wystroju wnętrz statków i wizualnej strony rozwiązań technicznych na okrętach. Złudzenie ucztowania na szerokich wodach gwarantowane!
Martim
ul. Pomorska 1 B
pon-pt 16:30-23:00