W Krakowie burgerowy trend zaczęło Love Krove. Zamawiając moją pierwszą kanapkę zawierającą w sobie kawał mielonej wołowiny i szpinak nie wiedziałam, że to dopiero początek dobrych zmian. Mniej więcej 5 lat minęło odkąd mogliśmy pożegnać się ze słodką, sztuczną bułą z sezamem, która zwyczajowo wypchana była wątpliwego pochodzenia mielonką i świeżymi inaczej warzywami. Te burgery egzystują w równoległym świecie starych dworców kolejowych, z oddali roznosząc swój aromat w zapomnianych zagłębiach miast małych i dużych. Za to dzięki „burgerowej rewolucji”, mamy prawdziwe zatrzęsienie miejsc z bułą lokalną, świeżą i pyszną, z mięsem, które szczęśliwie, najpewniej jeszcze wczoraj pasło się na zielonych łąkach beskidzkich pogórzy.
Jasne, że miejscówek o bliżej niezidentyfikowanym stopniu jakości powstało aż nadto, ale my dziś o tych dobrych, do których idąc, jesteśmy pewni tego, że poczujemy się jak prawdziwy Polak w Teksasie jedzący frytki z Belgii… albo z Kanady- ale o tym później.
Streat slow food, Kupa 10
Absolutny szał i kolejki i dramaty z pomylonymi numerkami na Najedzonych. Tak zaczynali. Wieść, że mają najlepsze burgery w mieście rozniosła się bardzo szybko, co poskutkowało stopniowym wzrostem popularności i obecnością na wszelakich gastrofestiwalach. Sami o sobie piszą, że podają szamę prostą i uczciwą. Z rzeszą wiernych fanów grillują dla nas wołowinę na żywym ogniu. Bezkonkurencyjny smak mięsa i bardzo dobre dodatki. Chłopaki zazwyczaj karmią na ulicy Kupa ale można ich także spotkać pod innymi adresami, w zielonym aucie, które przeprasza nas za brak gwiazdek Michelin.
Gruba Buła
Parkowa kraków food & chill out
M22
Boogie Truck
Moo Moo
Goo Goo Burger